Saints Frederiks Palace

- co robię, nie pale, obserwuje ludzi, wybieram swoją kolejną ofiarę, a ty? - uniosła pytająco brwi, spoglądając na niego, splotła dłonie na kolanach, zmierzwiła jego włosy bo tak fajniej było.

- wlaściwie to nie wiem co ja tu robie. - nie żeby miał jakąś obsesje na punkcie swych włosów, nie był tez metroseksualny, ale zawsze denerwował się niżeli ktos mierzwi jego układane 3993489348 minut włosy. :d

biedny, zua tju. pogładziła jego ramię troskliwie.
- nie wiesz, może zabłądziłeś, albo znowu szedłeś moim tropem, dobra nie jesteś przecież jakimś pieprzonym łowcą zwierząt, a ja nie jestem zwierzęciem, zapomnij, w każdym razie co u Ciebie? - odgarnęła swoje włosy, mając nadzieje, że on nie odwdzięczy jej się pięknym za nadobne.

nienie, on nie jest złośliwy, nie żeby coś. - wszystko, okej a u ciebie? - wymruczał, nie interwsowały go teksty typu ` a nic ` choc sam udzielał takich odpwiedzi nie lubił gdy ktoś mruczał cos od niechcenia. - zaprosiłem chłopaków, wpadną na tą wasza impreze, a ty z kim idziesz? bo ogólnie to trzeba z kimś isc no nie? - uniusł pytająco brew, bo jeżeli tak to przeciez musi kogoś zaprosic!

wzruszyła ramionami, no tak, może miałaby z kimś, gdyby nie żimi, który przepadł jak kamień w wodę, czy coś równie nieistotnego, a on przez jakiś ułamek sekundy był cholernie istotny, może za bardzo, ale nie wzruszało jej to.
- w porządku, chociaż ostatnio potwornie boli mnie głowa, ale to chyba ze względu na niskie ciśnienie - pokiwała przekonana głową.
- nie mam pojęcia, poznałam kogoś, ale on zagubił sie pewnie wśród swoich obrazów, farb i innych rzeczy, które pochłonęły jego czas, albo mnie olał, nie wiem, może też jest pedałem - splotła dłonie, pocierając kącik ust.
- a ty z kim idziesz?

- właśnie nie wiem z kim. - wzruszył bezradnie ramionami, nie zaprosi przecież marsowej która napewno już z kimś idzie . nie spyta też tiiu bo jak by to wyglądało że pójdzie z przyjaciółką mars, a co jeśli ona jednak z nikim nie idzie. - najwyżej przyjde sam. - uśmiechnął się kącikowo.

pokiwała głową z niedowierzeniem, uśmiechnęła się nieznacznie, bo miała zły humor, bardzo zły, a nawet gorszy, bo popsuł jej się przed momentem.
- trudno, jak coś to udaję, że jestem z tobą - roześmiała się, raczej żartowała, bo wiedziała, że pier i tak z kimś pójdzie.
- sam, no jasne - wystawiła mu język.

- zaproś kogoś - wyszczerzył sie. - myślisz ze marsielle z kimś idzie? - spytał troche niemrawo, niechciał dac po sobie poznac że ona właśnie mu sie podoba, choc tiiu chyba była jego przyjaciółką! niechaj sie przyjażnią kurdę :d
- ale w razie czego! to pójdzmy razem żeby nie było że przyszliśmy sami.


a baśka ma żimiego!!!!!!!!!!!!!! ta menda miała byc dziś wieczorem na forum.

przyjaźnią się, nie chyba, tylko tak xP.
- mars - podrapała się po policzku spoglądając na niego, nieznacznie się uśmiechnęła opierając policzek na jego ramieniu, był wyższy, więc nie wiem jak to zrobiła, ale co tam.
- wydaję mi się, że nie - spojrzała na niego, odgarniając z twarzy kosmyk włosów - nie, ale może zaproś ją, ja jakoś wkręcę się w tłum ratowników, może mnie nie pożrą, żywcem - mrugnęła do niego.

właśnie.

od zawsze, na zawsze :d a baśka to debil pewnie śpi :d czy coś.
- myślisz ze mogłbym ją zaprosic? - podrapał się po policzku, i uśmiechnął się gładząc tiiu po głowie. - nie możesz isc sama, to nie wypada.

- ja bym spróbowała, gdybym była facetem - wystawiła mu język, mimo wszystko dobrze rozumiała pierra, jakoś tak było.
- cholera to co mam zrobić - zrezygnowana spojrzała na niego.
- w ogóle wygłupiłam się tylko przez to wszystko, bo byłam niekonsekwentna.

- napewno ktos cie zaprosi, przeciez jesteś seksowna i mądra. - wyszczerzył się, zadecydwał nawet że potem zaprosi mars, jak bedzie sam :c

- zobaczymy - złożyła usta w dzióbek, uśmiechając się do niego.
- jesteś cudowny - pocałowała jego policzek, pachnący jeszcze jakaś pianką do golenia, uśmiechnęła się do niego.

- marseille, zaprosiła mnie na imprezę. - ja wiem ze to przykre ze nie podziękowałjej za te miłe słowa, ale był tak podniecony tym wszystkim że ucałował ją we usta nie zwracając nawet na to uwagi.

- cudownie, znowu twierdzę, że coś jest cudowne - wystawiła mu język, uśmiechając się do niego, miała ochotę zmierzwić mu kolejny raz włosy, ale wsunęła swoje dłonie do kieszeni.
- ej, widzisz trzeba słuchać starej, pff. może nie aż tak tju.

roześmiał się. - oh, jesteś kochana tju. - uśmiechnął sie szeroko ukazując jej cały rząd swych białych zębów, i wogóle.

- wiem - rozłożyła ręce, również się do niego uśmiechając, ale nie znowu tak szeroko, bo jeszcze by miała zakwasy ;x.

- trzymaj się, - ucałował ją i pleciał bo w sumie nie mam na tego dziada ciotę, frajera weny także wybacz! :c

wybaczam, więc równie sobie poszła, gdzieś.

wybaczam, więc również sobie poszła, gdzieś.