żimiowy.

cześć i czołem! w razie potrzeby zostaw wiadomość.

wygrzebała telefon spod łóżka, obracając go w dłoniach udało jej się odebrać.
- hej, co tam u ciebie? - podrapała się po policzku.

- myślę, że możemy, więc gdzie chcesz się spotkać - wyjrzała przez okno, spoglądając na deszcz z niesmakiem.

podrapała się po prawej, tudzież lewej łopatce, miała dwie, więc, że z natury była niezdezdecydowana, to nie wiem.
- może wpadnę do Ciebie z pudełkiem ciasta z cukierni, słodycze zawsze poprawiają humor, chyba, że ukrywasz pod łóżkiem jakieś dziewczęta, wtedy możemy udać się do jakiegoś publicznego miejsca, rodzaju herbaciarni.

zakładając, że poinstruował ją jak dotrzeć do swojego mieszkania, to mógł się rozłączyć, a ona zakładając swój zielony płaszczyk i biorąc parasolkę wyszła z domu.

ej, co u Ciebie.
nie dawno wróciłem,
może byś się spotkał
z starym przyjacielem!
d.

kiedy, nie dzisiaj, jutro?
właśnie trzymam w rękach
jakąś napaloną, a nie sprowadził
mnie tu nikt konkretny,
a u Ciebie? nie mam na myśli
czy dziergasz na drutach
dalej te sweterki z reniferami
tylko czy przeleciałeś kogoś
fajnego?
d.

nie mów mi, że nadal
wyrywasz panny na nieśmiałego?
uprowadził bym ją do swojego mieszkania,
ale tatuś nie byłby rad, ale też nie mam gdzie
obecnie nocuje w hotelu.
pytasz kto, nie wiem, jakaś blondyna,
ciemno jest, z twarzy przyjemna,
ciało też całkiem, całkiem.
dj.

czyli to kolejna panna,
którą powinienem skreślić,
bo za dzień, lub dwa Ci się znudzi.
no dobrze więc, gdzie mieszka?
ona.
dj.

jesteś popierdolony,
nie rób pannie nadzieji,
skoro chciałeś ją przelecieć
fuck, jaki popieprzony antykwariat.
skąd ja mam wiedzieć, gdzie to jest!
jestem niewyżyty, zimno mi jak cholera.
umieram, pożycz mi tą pannę,
będzie cieplej.
dj.

skoro i tak ją zużyłeś!
przelecę ją jeżeli jest fajna,
a ja lubię milutkie,
dobra nie wiem, może namierzę
swoja satelitą jakiś radar, nie
wiem kupię kompas, kurwa
po co mi kompas.
jakoś trafię. nie spieprz czegoś
jeśli to jest wartę nie spieprzenia.
dj.

nie pieprz, no to masz przesrane,
ja zresztą też, nie wiem jak jej to wytłumaczysz
stary, może ja jednak nie przyjdę?
w każdym razie cholera, to zależy Ci jednak
wiedziałem, że coś jest na rzeczy
teraz z miłą chęcią prześpi się
z twoim przyjacielem, no dobra
jesteś moim przyjacielem, wcisne jej jakiś kit,
jaki jest cudowny, pasuje Ci.
dj.

matko, popieprzone, wiesz kim jest tju,
najbardziej wyrywaną laską,
bo chodziła z kim, z Ifanem,
który jeśli nie przeleciał, co jest raczej dziwne.
no dobra przepraszam Cię stary, nie wpieniaj się!
dj.

nie zgonuj mi przez telefon!
ej, ale masz przejebane,
ifan nie odpuści, ale pieprzyc go.
jesteś lepszy, postaraj się.
dj.

dobrze więc,
jeśli Tju Ci nie wybaczy
daj mi jej numer.
powodzenia stary, przyda Ci się.
pozdrów ją od mnie, albo pocałuj,
a najlepiej przeleć.
dj.

no więc nasuwa mi się jedno,
cholera oddychasz?
tju.

co u Ciebie?
więc tak to ujmę.
oreli.

taaaak?
tju.

nienawidzę myć naczyń, może umyjesz moje?
spotkajmy się więc, co proponujesz?
oreli.

mam. wczoraj ktoś mnie zaprosił.
miałam zamiar iść z tobą...
tju.

starbaks, ok.
oreli//

musisz odpokutować =p.
spotkamy się na imprezie,
więc pewnie i tak będzie miło.
tju.

słucham, a raczej widzę?
dlaczego nie, nie żartuje.
tju.

ja też nie żartuje?
żimi.

dlaczego? ;c
tju.