egzotyczny ogród

całkiem egzotyczna randka?

nie wiem. um ;c przyszli do egzotycznego ogrodu i żil zachwycała się kwiatami, które tam były, bo ogólnie lubiła kwiaty. - ukradniesz dla mnie wszystkie kwiaty holandi? - spytała, przygryzając dolną wargę.

- dobrze, ale dlaczego akurat holandii? - złączył brwi, przyglądajac sie seksownemu tyłkowi jill, wcale nie zwracał uwagi na te wszystkie cudowne kwiaty, interesowała go tylko w tym momencie, żiljowa.

- ojej. - przewróciła oczyma. - nie słuchałeś tej beznadziejnej piosenki stachurskiego? pewnie nie. - przygryzła dolną wargę i rozczochrała jego włosy.

mwhahahhaa, baśka nie wiem jak ty ale on nie słucha stachurskiego? ;x
- nie czochraj mnie, byłem w fryzjera. - pochwalił się, wyciągając z paczki jednego papierosa nawet wsunął go sobie do ust.

nie słucham, albo nie wybacz, w radio jak płynie. um -.- rozczochrała go jeszcze raz, szczerząc się. - teraz wyglądasz dużo lepiej. - uśmiechnęła się i cmoknęła go w kącik ust, wyciągając papierosa z jego ust.

usadowiła się na jednej z drewnianych ławek, w dłoni ściskała jakiś nowy magazyn mody, wystawiła twarz do słońca w nadziei, że piegi nie staną się jeszcze bardziej widoczne, posłała przelotny uśmiech jakiemuś nieznajomemu jak mniemam mężczyźnie.

odgarnęła z ramienia włosy, położyła gazetę na jakimś skraju ławki, pewnie lada chwila zsunie się z niej, ale to nie było istotne, wciągnęła nogi na ławkę, odnalazła gdzieś swój kubek z kawą, do którego chwała, nie naleciało żadne tutejsze robactwo.

uśmiechnęła się kącikowo, spostrzegła jedynie, że miał seksowny głos, ale to zachowała dla siebie, jeszcze pomyślałby, że jest jakimś pieprzonym łowcą talentów do nowego programu w rodzaju idola.
- teraz już tak - uniosła brwi uśmiechając się delikatnie - tju - przedstawiła się, mrużyła oczy, spoglądała na niego, ale raczej mało dyskretnie, o matko wcielone zło nie jest dyskretne.

roześmiała się zakładając kosmyk włosów za ucho, po czym wypiła łyk cierpko-zimnej kawy, co nie był przyjemne, więc ciekawsza wydała jej się rozmowa z Justinem, chociaż, dzisiaj nie miała specjalnej ochoty na rozmowę, zdarza się.
- no więc, może powiesz mi jeszcze, że czekałeś, aby spotkać tu właśnie mnie - zmrużyła oczy, mówiąc trochę ironicznie, chociaż zawsze mówiła z nutką sarkazmu.

-młodej i seksownej mówisz? - uniosła brwi pocierając prawy łokieć, złapała ze świstem powietrze, rozejrzała się rozbawiona - chyba żadnej tu nie widzę, nie licząc mnie - wystawiła mu język, pijąc ostatni łyk kawy, miała zamiar wziąć sobie serca rady tatusia dotyczące oszczędności, no jasne. - ja szukałam dojrzałego mężczyzny z grubym portfelem - roześmiała się, raczej jej ubiór nie świadczył o tym, że była biedna, a nawet nie świadczył, że była przeciętnie bogata, była zamożna jak cholera i co z tego, nic po za tym nie miało znaczenia, więc raczej nie lubowała się w sześćdziesięciu letnich biznesmenach, którzy chcieli jedynie zajrzeć jej do majtek, przewróciła oczami.
- miałeś szczęście - poklepała go po ramieniu.

- jesteś dojrzały i masz pełny portfel, jestem cała twoja - wydęła dolną wargę, przesunęła przelotnie dłonią po jego policzku, po czy ponownie wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
- chyba nie - wzruszyła ramionami, rozglądając się dla pewności, po czym wrzuciła pusty kubek po kawie do pobliskiego śmietnika.

- to pytanie było nie na miejscy, zaczynam się bać - przewróciła oczami, splatając dłonie, przypomniało jej się, że woli wątłych chłopaczków o krótko ściętych rozmierzwionych włosach, przygryzła tylko dolną wargę, spoglądając na niego - a powinnam ? - uniosła nieznacznie brwi.

cmoknęła w powietrzu z rozbawieniem - czego pytasz, owadów wszelkiej maści, na przedstawiciela ich gatunku mi nie wyglądasz - zmarszczyła nos, uparcie siedząc na ławce.

trochę się spłoszyła, właściwie nie jak jakaś pieprzona małolata, nie miała zamiaru padać w ramiona jakiemuś obcemu mężczyźnie o, którym wiele mniej niż o własnym ogrodniku, a z nim nie spała dodam.
- twoja, powinnam czuć się zaszczycona - zmarszczyła nos, dotykała opuszkami palców jego warg - a znasz szczegóły tego opisu - wystawiła mu język, wciągając rękaw bluzki, który usilnie odsłaniał jej ramie.