egzotyczny ogród

rozmierzwiła jego włosy, uśmiechając się szelmowsko - lepiej unikaj takich jak ja - zaniosła się głośnym, ale uroczym śmiechem, poprawiła jego kołnierzyk od koszulki, o ile go posiadał, o matko kochała te koszulki polo.

- dam, mam nadzieje, że nie chcesz mnie upić - roześmiała się wyciągając w jego kierunku dłoń, by jej podał i pomógł jej wstać, bo praktycznie wrosła w tą ławkę, biedactwo.

zaniosła się śmiechem, po czym przejechała błyszczykiem po usta.
- dzięki - podniosła się z małą pomocą z ławki, pewnie samodzielnie też by wstała, ale lubowała się w wykorzystywaniu mężczyzn.
- chodźmy więc - poprawiła swoją bluzkę, po czym poszli gdzieś, nie mam pojęcia gdzie, wiem, że na drinka xP / zacznij.

spacerowała sobie powoli z kubkiem latte czekając na zbawienie, czy coś podobnego.

zbawienie nadeszło, szybciej niż się spodziewała, bo dejmon właśnie wykonywał skomplikowany manerw wyciągania paczki papierosów z kieszeni kurtki, ale w taki sposób by nie wyjebać się o dziecko na rowerku, w pewnym momencie zauważył żozi, więc uśmiechnął się.
- cześć, co u Ciebie? - zmarszczył brwi zapalając papierosa, którego udało mu się wyciągnąć, o tak.

spojrzała na jego papierosa i zmarszczyła czoło mówiąc sobie w myślach coś w podobnego do przypominania sobie że rzuca. - fantastycznie, omal nie straciłam dziś życia! - stwierdziła rozglądając się dookoła, niewidząc nikogo innego. - trzy raz!-dodała - a u ciebie ?

jego źrenice gwałtownie się rozszerzył, spojrzał na nią unosząc pytająco prawą brew.
- jak to, postanowiłaś sprawidzić czy kierowca ciężarowego auta, zatrzyma się, gdy Cię zauważy? - zgniótł papierosa podeszwą, bo przypomniał sobie, że żozi rzuca palenie.
- u mnie? - wzruszył ramionami, spoglądając w prawo. - dobrze, nic nowego, nie byłem u progu śmierci, ani też nie uratowałem nikogo.

pokręciła przecząco głową.- nie, dlaczego miałabym to robić . - podrapała się po łokciu . -podczas seksu też można umrzeć, na przykład na zawał serca .- zauważyła i uśmiechnęła się, ale nie głupawo tylko całkiem miło. - ale tak całkiem serio, to najpierw wpakowałam się pod malucha , potem omal nie spadła na mnie cegła . A po trzecie to przyszłam do domu i stanął przedemną nagi siedemdziesięcio latek. wymamrotała , przypominając sobie owe przypadki.

roześmiał się życzliwie, kiedy usłyszał o tym siedemdziesięcio latku.
- można, ale co z tego, przynajmniej to śmierć w miłych okolicznościach - wzruszył ramionami, spoglądając na nią.
- pod malucha? byłem blisko, ale ta cegła? - pokręcił głową, przyznając, że zbieg okoliczności był trochę nieprawdopodobny, co bynajmniej nie oznacza, że w niego nie wierzył.
- co robił w twoim domu roznegliżowany siedemdziesięcio latek, hm? - wiedział, że żozi mieszka z babcią, dziadkiem czy kimś równie w podeszłym wieku, ale to było zaskakujące.

wyjęła z torebki która akurat dziś posiadała gumę do żucia , która w sumie musiała żuć żeby zapomnieć o papierosach . Wyciągnęła gumy w jego stronę , aby się poczęstował .- moja babka urządza sobie codziennie grę w pokera rozbieranego . - wstydziła się tego że je babcia w takim wieku interesuje się takimi rzeczami . - Jednak nie wiem, co ona wyprawiała sama z tym zgarbionym ,chudym staruchem . -zmarszczyła brwi .

wziął jedną gumę, miętową?, Kto nie lubi tego oddechu, miał nadzieje, że nie rzuci się na niego jakiś pies jak w tej obleśnej reklamie, podrapał się po skorni.- też musi mieć coś z życia, chociaż to brzmi ochydnie - pokręcił głową.
- mam na dzieje, że babcia Cię nie demoralizuje, hm?

tak, miętowe. ona innych nie lubi , i w ogóle podobno w tych właśnie cukru nie ma, w co ona wierzy a co pewnie prawdą nie jest .
-niee, ale chyba już bardziej nie idzie . - miała przynajmniej taką nadzieje. Wypiła resztki latte i wrzuciła kubek do kosza na śmieci , gdzieś blisko.A jak nie to rzuciła i trafiła, dajmy na to. -właśnie, jutro jest impreza.nie wiem czy wiesz . -uśmiechnęła się jednokącikowo .

odetchnął z ulgą, mimo wszystko był trochę zniesmaczony tym wszystkim, ale ukrył to rzując gumę, ale nie wydawał z siebie dżwięków, utwierdzających jego żucie, o nie.
- każdy może być jeszcze gorszy, no dobra oprócz kilku osób - wierzył w to, załóżmy, że chciał, tak prawie w to wierzył.
- wiem, słyszałem, to jest o 19 [18.59 xP], na jachcie - spojrzał na nią by się upewnić.

-mhm- przytaknęła zastanawiając się co będzie z tymi no, ratownikami ! czy tiiu czy też ktoś inny wybierze jakichś seksownych z opalonymi ciałami. -hawajska! nie zapominaj ! zabierz ze sobą obcisłe kąpielówy i w ogóle .-powiedziała i odrzuciła włosy do tyłu , przypominając sobie też że miała iść z Mars na zakupy i miała też sięgnąć w związku z tym po komórkę, ale szukała by ją godzinami w jej głębokiej torbie więc zrezygnowała . -a przyjdziesz w ogóle ? - spytała, bo im więcej ludzi tym lepiej .

dejmonowe myśli też były tym zaprzatnięte, sam był kiedyś ratownikiem, ha! Jakoś nie był zachwycony stadem opalonych umięśnionych kulturystów dookoła w tych obcisłych pedalskich gaciach przypominających majtki.
- wolę te luźne surferskie - wystawił jej język - pewnie w spondż boba - przewrócił oczami żartując.
- w ogóle mam zamiar przyjść, ale co z tego wyniknie to nie wiem - uśmiechnął się kącikowo.

wzruszyła ramionami i przetarła palcem zmęczone chyba już oczy . -też nie wiem sama co ma się dziać na tym jachcie - splotła, skrzyżowała czy jak to się mówi ręce na klatce piersiowej i zmrużyła oczy - mam tylko nadzieje że nie będzie tańca hula ... - otóż owy taniec ją intrygował , więc zapewne nie tańczyła by też z w ogóle 15676543 mln powodów.

- jeśli byłaby tam twoja babcia na pewno impreza byłaby odmienna - uśmiechnał się kącikowo.
- taniec hula, pfff. chętnie zobaczyłbym Ciebie jak tańczysz, chociaż sam, um. nie mam zamiaru - zmierzwił odruchowo swoje włosy, zastanawiając się jakiego szamponu użył, nie był metroseksulany, ale lubił swoje włosy.

pewnie jakimś bezzapachowym , bo ona nie czuła nic, a zawsze czuła, choć może za daleko stała . nie wiem . - nie zatańczę hulaa...nawet dla ciebie i dla nikogo innego . - spojrzała na swoje odstające kolana , które było widać bo miała sukienkę taką właśnie przed kolana. ostatnimi czasy w ogóle widziała u siebie odstające kości - myślisz że jestem anorektyczką ? -zapytała patrząc na niego w z nadzieją w oczach że powie 'nie' jak i również nie skłamie.

- jesteś może ciut za chuda, ale jeżeli nie rzygasz, lub nie jesteś na wiecznej diecie to sadze, że nie - powiedział wprost nie owijając w bawełnę, satynę, jedwabie, wełnę i inne takie tam.
- to dobrze, mam nadzieje, że nie będę miał kwiecistego wieńca na barkach, może mam uczulenie, a jeśli będą sztuczne to pewnie i tak mam - pokiwał głową, nie wyobrażał sobie siebie przyozdobionego kwieciem.

- to impreza hawajska, na pewno będą wieńce! - powiedziała już nie gapiąc się na swoje kolana, bo wieść o tym że nie jest anorektyczką ucieszyła ją.-przecież nie będą zakładać czapek z pomponami świętego mikołaja , czy też koszyków z pisankami - zauważyła, mówiąc to poczułą się mądrze chyba pierwszy raz od tygodnia.

- kurde - pochamował się troche, próbował nie przeklinać więc ograniczył się, wsuwając dłonie do kieszeni, ale po dłuższej chwili je wyciągnął stwierdzając, że to nie kulturalne, tak, tak babcia wpoiła mu to, gdy miał kilka lat.
- zepsułaś mój plan założenia nosa renifera, tego rudolfa - spuścił głowę rozbawiony.

uniosła brwi i próbowała wyobrazić sobie damona z nosem renifera, wzdrygnęła się aż bo wyglądał by jak jeden z klownów do których żozi czuła wstręt, od dziecka chyba. - fuj . - mruknęła , nie że on był fuj . nie o to jej chodziło, powiedziała to na skutek pojawieniu się w jej myślach klowna.
- naprawdę byś tak przyszedł ?

na jego twarzy pojawił się grymas, pokręcił głową.
- nigdy - odpowiedział pośpiesznie, bo też nie lubił klownów, zastanawiał się z kim do cholery przyjdzie, bo nie uśmiechało mu się, że ma iść sam.
- a z kimś idziesz? - zapytał, miał nadzieje, że nie on jeden narazie nikogo nie znalazł. ble.