spojrzała na niego uśmiechając się subtelnie, potarła prawe oko, mając nadzieje, że nic z niego nie wypadnie, ej dobra tego nie było.
- ja jako niezwykle błyskotliwa istota stwierdzam, że jutro o dwudziestej - podrapała się niezręcznie po ramieniu, miała nadzieje, że przyjdzie, może nawet próbowała by przełożyć koncert byleby przyszedł, jako tarcza od pomidorów, dobra niekoniecznie.