plac zabaw

pokiwała głową, chociaż miała mieszane przeczucie, że pier wyobraził sobie jakieś skąpo odziane kelnerki z kokosowym bikini, ale jakoś po chwili zapomniała o tym, spoglądając na niego.
- lista nie została jeszcze opracowana przez sztab wynajętych ludzi - mrugnęła do niego - ale tak w maksymalnym skrócie to ja rzecz jasna, żizel, żozi, mars, żimi, dejmon - urwała bo przypomniało jej się imię owego nachodźcy - może odet, żil, i inni.
- przyjdziesz - uśmiechnęła się stając obok niego oparła całkiem jednoznacznie, bo po przyjacielku głowę o jego ramię, po czym stanęła przed nim.
- to jak, pasuje Ci? a i jeszcze Ci wszyscy opaleni ratownicy - wystawiła mu język.

- jasne, że wpadnę, opaleni rantownicy mówisz? - roześmiał się, obracajac w ręku, kapsel, ten od puszki z piwem wiesz o co mi chodzi,
- to będzie niezła impreza, ogólnie. - wyszczerzył się, podsuwając jej piwo pod nos, i mrucząc coś o kolorowych bokserkach w kaczory donaldy, które ma zamiar założyc na ów imprezę.
- a wy? znaczy jak się ubieracie? - wiedział że bajeczna czwórka będzie napewno wyglądała najlepiej, oja bajeczna czwórka ja to jak coś pierdolne :c

- mówię, że opaleni, ale ratownicy pewnie też - uśmiechnęła się do niego kącikowo, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- niezła? niezła będzie na pewno - uśmiechnęła się na samą myśl o tych bokserkach w kaczory donaldy, wypiła łyk piwa, które podunął pod jej nos, wzruszyła niepewnie ramionami.
- bikini, a na to jakieś sukienki, zobaczymy, dla Ciebie specjalnie zamówię tą seksowną trzcinową spódniczkę - musnęła swoje wargi błyszczykiem, który miała w kieszeni.
fantastyczna czwórka ;3.

- a skąd wy wytrzaśniecie, tych ratowników. - podkreslił ostatnie słowo, nie chciał byc raczej w cieniu owych napakowanych kolesi, z jakiejś telewizyjnej stacji, gdzie leci słoneczny patrol.
- a pannienek ratowniczek, nie będzie? - wyszczerzył się głupokowato, przypominając sobie obraz pameli, biegnącej w słonecznym, nie wiem co mnie tak naszło na ten głupi serial, nie pytaj.
- no więc powiem chłopakom na pewno wpadną, obejrzec was w akcji. - zmierzwił swoje ukochane włosy.
fantastyczna rzeczywiście :3

- zamieszczę ogłoszenia w internecie - roześmiała się, pokręcając przecząco głową na jego drugie pytanie, stanęła na palcach mierzwiąc bezkarnie jego włosy.
- ja Ci nie wystarczę - zmrużyła oczy rozbawiona, tłumiąc śmiech.- a umiesz ratować topiące się osoby, nie mówię, że tylko kobiety, w akcji mówisz, wyobraziłeś sobie już coś fajnego z nami w roli głównej? - spojrzała na niego pytająco.

- nie, jakoś niemoge sobie niczego wyobraźic. - nawet w myślach skomentował wygląd każdej z nich, uśiwadamiając sobie tak naprawde że każda z nich na swój sposób jest maksymalnie pociągajaca.
- ale jeśli tylko sobie coś wyobraże to ci powiem, ewentualnie którejś z was. - nie wiem czy mówiła, o nim i o sobie, czy o dziewczętach, ale on tak to pojoł jest za głupi.

położyła mu chłodną dłoń na policzku.
- to uzmysłowi Ci jak mi zimno - uśmiechnęła się do niego bezradnie, nie za dobrze z jego wybraźnią, ale to chyba lepiej.
- w porządku, prawie się podnieciłam na myśl o tych spodenkach w kaczory - uśmiechnęła się do niego bezzębnie, to znaczy kącikowo, bez pokazywania zębów.

ujął więc jej dłon, w swoje.
- to źle, powinnaś sie ubierac, a nie chodzic pół naga, po nocy. ja to sie wogóle wam dziwie, że nie bałyście sie takie półnagie tu siedziec, i że nikt was nie zgwałcił ani nic. - skrzywił się, wiedział że dziewczęta podchodzą do wszystkiego na luzie,
a bynajmniej do wielu rzeczy ale bez przesady.
ziewnął, bo spac mi sie chce.

- półnaga? - zmrużyła oczy rozbawiona, opierając czoło na jego klatce piersiowej, po czym podniosła głowę spoglądając na niego.
- nikt mnie nie zgwałcił, czy Ciebie też mam się obawiać? - odruchowo spojrzała na czubki swoich butów, bardzo je lubiała, nie wiedzieć czemu, nie ziewnęła, ale spać też mi się chcę.

- no bo nie całkiem. - wyjęęczał, wyrzucając puszkę już pustą po piwie za siebię.
- idzmy do domu, tiiu. - ziewnął poraz kolejny. - odprowadzę cię, jest już naprawde późno. - wymruczał, ledwo zrozumiale, ukłądając łódeczkę z ust.

- idź lepiej do domu, bo jeszcze zabłądzisz gdzieś - poklepała go po ramieniu, chociaż mimo wszystko wolała by ją odprowadził.
- skoro nalegasz, chodźmy więc - wymruczała niechętnię spoglądając na niego.

więce poszli, a pierre odprowadził ją pod same drzwi, na koniec ucałował ją w czoło na dobranoc, i poszedł do domu, nie był pijany ani nic, więc szczęsliwie doszedł do domu! oj.