plac zabaw

podrapała się w okolicach brody, broda kojarzy mi się z zarostem, ale tju zarostu nie miała, więc wszystko gra i śpiewa w dodatku.
- ej, mnie też - wydęła dolną wargę w zamyśleniu rysowała jakieś tajemnicze kręgi czubkiem buta na piasku.
- ma ma, chociaż wolę nie wiedzieć co się na nim dzieje - wzruszyła ramionami na samą myśl jej ojca z tymi wszystkimi chinkami, które towarzyszyły przykładnym biznesmenom w białych wykrochmalonych koszulach, łeeeeee.

- mi też powiedziała - przypomniałą sobie dawne czasy i spojrzała na papierosa marseille . - poczęstujesz mnie ? -zapytała wskazując na jej papierosa .

- co to za impreza, - prychneła - to równie dobrze mozemy skoczyc do monopolowego po jakieś alkoholowe napoje, i urządzic sobie imprezę z tymi panami, co sie na nas tak łapczywie patrzą z tej piaskownicy. - odgarneła włosy z czoła.

- ależ proszę - podała żozi trochę już wymiętą paczkę cameli, należących do jej ojca. - parti na jachcie, to jest to - usmeichnęła sie na samą myśl.

- łapczywie na nas, albo na ten szyld reklamowych z promocją jakiegoś puszkowego alkocholu, czytaj piwa - przewróciła oczami, pocieszając się, że ich taksujące spojrzenia nie są wymierzone w nią.
- ale na jachcie byłoby całkiem fajnie, tylko trzeba byłoby wynająć jakiś seksownych ratowników - wystawiła im język.

spojrzała w stronę owych panów. - wiesz, nie bardzo przyciągają mnie oni . - odwróciła wzrok i wbiła go w swoje paznokcie. i sięgnęła po paczkę cameli , i oddała ją jak wyjęła jednego którego potem pewnie zapaliła wsadzając do ust. - hm, pewnie jacyś by się znaleźli - powiedziała , zastanawiając się czy nie zna czasem jakichś.

- ale nasi koledzy tez są seksowni, szczególnie w kąpielówkach, albo bez nich - uśmiechnęła się jednokącikowo. To, że miała myśli jakie miała, nie sugeruje jeszcze, że ma chcicę. No może niewielką.

- własnie, marseille! ten koleś z twojej klasy, z tym seksownym tyłkiem! byłby najlepszy! - przymróżyła oczy, składając ręce nawet brodę uniosła do nieba!

- dobra ja mam zamiar udawać pływacką sierotę, w ostateczności, nie przyznam się, że świetnie pływam - przygryzła dolną wargę, po czym wpatrywała się w swoje paznokcie, które widziała już gorzej niż wcześniej, odrażali ją Ci zapijaczeni, nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się pokurcze w piaskownicy xp.

-nie prawda, wg mnie ten blondyn z klasy wyżej nadawał by się - miałą inny gust no cóż. poprawiłą się kolejny raz na huśtawce machają nóżkami . -nie mogę się już doczekać, długo się nie bawiłam na żadnej dobrej imprezie.

- ja tam, ułożę się w odpowiednim miejscu, oh. - zachichotała wyobrażając już sobie te opalone ciałka chłopaków ze szkoły. - nie on sie nie nadaje, wogóle nie jest opalony, i seksowny też nie jest! - przygryzła dolną wargę, mysląc kto by się jeszcze nadał.

- kiedy więc, spokojnie skombinuje jachicik tatusia, mam nadzieje, że nie znajdę jakiś chińskich pornoli na pokładzie - westchnęła zniesmaczona, niekoniecznie twierdziła, że to jej ojca, ale podejrzewała tych pucułowatych biznesmenów, o pociągach to orientalnych kobiet.
- ja też! - nie wykrzyczała, ale powiedziała z nie małym entuzjazmem.

- zróbmy tą imprezę, nie wiem kiedy, ale zróbmy - powiedziała gasząc papieroska podeszwą buta. - i ja bym zaprosiła naszego nauczyciela matematyki. Kocham nauczycieli po studiach, oh - przymknęła oczy wyobrażając sobie jego zgrabny tyłek w rurkach od Armaniego.

- najwyraźniej myślę o innym niż ty - powiedziała , sortując w myślach wszystkich chłopaków ze szkoły . - żeby czasem się nie zdarzyło tak , że wy będziecie musiały ich ratować - zaśmiałą się cicho.

- właśnie o tym mówię, ej, wydaję mi się, że znam jednego, który w lato był ratownikiem - przewróciła oczami, przypominając sobie kolegę żimiego, jego imię uleciało jej z główki, bo miejsce przeznaczone na to zajęło zamówienie na nową torbę od Prady.
- a kiedy wam pasuję? - uniosła brwi.

- zróbmy, zaprośmy wszystkich seksownych kolesiów ze szkoły, i żadnych nadąsanych panienek ze starszych klas, - mrukenła, zawsze uważały się za lepsze bo są starsze, giselle chciała sie uświadomić w fakcie, iż wcale nie są! :d

- mi pasuje zawsze i wszędzie, jeśli chodzi o imprezę - powiedziała, spoglądając na swoje nienagannie pomalowane paznokcie.

- mi zawsze - skierowała wzrok na tiiu - i tak zawsze słucham paplaniny starych dziadków w domu mojej babci - zaczęła obgryzac paznokcie na samą myśl o tym , co było je jednym z złych nawyków.

podrapała się po głowie w geście, że czasem używa szarych komórek, próbowała wymyśleć jakiś sensowny dzień, jutrzejszy odpadał na pewno, ale kolejne czemu nie.
zabiła jakiegoś komara, który usiadł na jej nodze, po czym skupiła swoje myśli, rozbiegane jak te wszystkie dzieci bawiące się na placu, rankiem xP.
- może pojutrze? - uniosła brwi pytająco.

wzruszyła ramionami. - mi to obojętne kiedy, - stwierdziła, patrząc na zegarek. - ojciec mnie zabije, - zachichotała, dodając że ponad godzinę temu miała byc w domu, ah! i wcale nie szczędziła sobie stwierdzenia iż pierdoli ją to co ten stary zgred ma do powiedzenia, i że będzie wracała kiedy będzie chciała, o! :3

- może być, zdążę nawet udać się do sklepu zeby sobie kupić jakiś ciuch i w ogóle - lubiła przybywac na imprezy w ciuchach dostosowanych do klimatu i zapewne tez nowych .

- tak, mi też pasuje - dodała przeczesując loki palcami. - na zakupy też muszę sie udać, jeśli któraś będzie chciała może mi towarzyszyć - uśmiechnęła się, bo lubiła wspólne zakupy z przyjaciółkami.

- czyli heloł, to będzie hawajska impreza, bo ostatnio lubię ananasy - mówiła to dość ironicznie, chociaż przepadala za tematycznymi imprezami bo były raczej zabawne, a może nawet ciekawsze, ha.
- czyli soooobota? - ostatnio miała problemy z rachubą czasu i wszystkiego.- ja będę chciała, przy okazji kupię jakieś zajebiście fajne kieliszki - wystawiła im język, kieliszki nie były istotne, ale ubranie i owszem.

- po co ci ciuch? ja tam wbiję się w nowe bikini. - zachichotała, odrzucając włosy do tyłu, - albo nie, bo to będzie przesadnie wyglądało, pomyśle o jakiejś miłej zwiewnej sukience, w sam raz na imprezę na jachcię. - westchneła, koncząc swą jakże wyczerpującą wypowiedż. - no więc kogo zapraszamy? - uniosła pytająco brew, odrazu stwierdzam iż giselle w cale nie mówi dużo.

- ja chętnie pójdę, bo sama też bym poszła, ale będe mogła się kogoś poradzić przynajmniej - uśmiechnęła się lekko i zaciągnęła się camelem z paczki mars.wzruszyła ramionami - musiałabym najpierw przypomnieć sobie kogoś na poziomie . naszym przynajmniej .