Port Fontvieille

uśmiechnał się kącikowo, ściągając swoją koszulkę, włożył sobie ponownie papierosa do ust, aby po chwili go ponownie wyciągnąć, nie wyobrażał sobie bełkotu z papierosem, pamiętał to, zawsze jego wujek rozmawiał z fajką w ustach.
- ja - bezmyślnie rozpoczął - właściwie to teoretycznie przyjechałem na studia, a praktycznie wyemigrowałem z domu i tej całej przereklamowanej ameryki - zmrużył oczy, spoglądając na jej plecy.

- cudownie -uśmiechnęła się kącikowo, spoglądając na jego oczy i machając w powietrzu nogami, -mnie przesłodził się już rodzinny Paryż, zaczęłam robić się zbyt sentymentalna -spojrzała na skrawek nieba, idealnie błękitnego.

- czyli jesteś paryżanką - zmarszczył nos, drapiąc się po nim, zgasił kolejnego papierosa, po czym wsunął paczkę na dobre do kieszeni.
- ja nigdy nie wiązałem specjalnego sentymentu do ameryki, mojego małego kliwlend też nie - pokręcił przecząco głową.

wzruszyła delikatnie ramionami, -bywa i tak -rozejrzała się po okolicy kończąc rozglądanie na dejmonowym. uśmiechnęła się nikle.

spojrzał na jej piersi, po czym skierował wzrok na cumujący kuter, miał nadzieje, że nie jakiś z zapasem śmierdzących ryb, który przypadkiem spocznie na ich ciałach.
- kuter - mruknął niechętnie - może dasz zaprosić się na kawę? - uniósł brwi.

- chętnie -uśmiechnęła się bocznie wstając i ubierając tiszert, wzięła tomik do ręki, żeby nie było że go tutaj zostawi.

chwycił ją pod ramię, jak prawdziwy żentelmen i ruuszyli w stronę jakiejś przytulnej kawiarni, znając życie starbaksa, ale cóż. zaczniesz?
dodam, że kiedy się oddalali, intensywna fala rybiego zapachu uniosła sie w powietrzu, żeby romantyczniej było,cnie -.-

oja, no tak, weri romantycznie, zacznę, ehe.

siedziała na ławeczce, machając nogami, skupiona w lekturze szkolej, którą tata kazał jej przeczytać, bo potem zrobi jej z niej sprawdzian. ach, bo wy nie wiecie! jej tata jest polonistą, w jej szkolę i najlepsze jest to, że uczy ją polskiego. czasem odrywała się poprawiając, kołnierz u swojego granatowego płaszczyka.

szedł sobie powoli paląc jakieś czerwone malboro, podniósł kołnierz swojego płaszcza rozglądając się dookoła, zawiesił wzrok na jakieś dziewczynie, uśmiechnął się nieznacznie, poprawiając swoje i tak dosyć zmierzwione włosy, usiadł gdzieś na skraju ławki spoglądając na nią, po czym wciągnął dym.
- czytasz lekturę? - podniósł nieznacznie okładkę.

podniosła wzrok z nad książki, patrząc na niego tajemniczo, romantycznie i zbijająco z tropu rozmowy. - dokładnie. - pokiwała głową i przysunęła się do niego. miała nadzieję, że zrobi jej się chodź trochę cieplej. - a ty palisz. - wzruszyła ramionami i choć nie lubiła malboro, wyciągnęła mu papierosa z ust i zapaliła, po czym wsadziła go spowrotem, uśmiechając się zniewalająco.

uśmiechnął się seksownie, dobra napisałabym demonicznie, ale wezwalibyście egzorcystę.
przesunął dłonią po jej wargach, po czym zaciągnął się papierosowym dymem.
- wiesz przecież, że tu jest za ciemno na czytanie - uśmiechnął się kącikowo, spoglądając na swoje tenisówki.

- wiesz, że tu jest za ciemno, żebym zobaczyła dogłębnie twoją buźkę? - uniosła lewą brew i chwyciła go podprótkowo, odwracając jego twarz w swoją stronę. uśmiechnęła się i z patentem pusiła ją. wsadziła książkę do torby i znowu zaczęła machać nogami, żeby zrobiło jej się cieplej. poprawiła swój kołnierz u płaszcza.

złapał jej twarz jedną dłonią za brodę, uśmiechając się nieznacznie, odgarnął jej włosy za ucho, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- nie będę Ci przeszkadzał w dokształcaniu się - powiedział trochę ironicznie, poprawiając swój kołnierz płaszcza poraz kolejny, stawiał go zazwyczaj, bo twierdził, że to seksowne, nie wiem czemu.

- nie chrzań, tylko przytul mnie, bo mi zimno. - powiedziała, marszcząc nos, to był raczej spokony ton. przysunęła się do niego bliżej, mierzwiąc bezkarnie jego włosy. podrapała się niezgrabnie po policzku. - i tak ci lepiej. - wyszczerzyła się.

- za to zrobiłaś Ci się nie należy - wystawił jej język ponownie zaciągając się papierosem, nieznacznie objął ją ramieniem, bo kara musi być, wzruszył ramionami - czy lepiej, nie wiem.- zmrużył oczy, przesuwając dłonią po jej ramieniu.

- ej! - pisnęła. - nie możesz być taki surowy. - zamrugała rzęsami 90283274 razy i uśmiechnęła się słodko. założyła włosy za ucho i próbowała mu się lepiej przyjżeć, ale bez skutku. stwierdziła, że musi zacząć jeść więcej marchewek, które poprawiają wzrok.

to on w takim razie też, bo widział nikły zarys jej twarzy, chociaż stwierdził, że całkiem ładnej, przysunął ją trochę bliżej, czuł jej oddech w powietrzu, dobra załóżmy, że świeży.
- skąd wiesz, a raczej nie wiesz, czy nie jestem rasowym gwałcicielem, portowym do tego - roześmiał się, pocierając policzek.

bardzo zabawowa jesteś, ot co! był świeży, jak inaczej, ej! ;c podrapała się po skroni. - jestem wróżką? - rzuciła ironicznie. - nie wiem, najwyżej mnie zgwałcisz, co może być miłym doświadczeniem. - wzruszyła ramionami. chciała dodać jeszcze, że do tego z pszystojnym gwałcicielem, ale nie była pewna, więc przygryzła dolną wargę.

oświetlił jej twarz swoim telefonem, przygryzając wargę, w duchu miał nadzieje, że jej nie oślepi, czy coś w tym fajnym rodzaju, uśmiechnął się nieznacznie.
- mogę gwałcić! - roześmiał się, drapiąc się po karku. - może jesteś?

lekko ją oślepił, ale zamrugała rzęsami 9742497 razy, tak że bez problemu mogła mu się przyjżeć. uśmiechnęła się łagodnie i zniewalająco, bo miała rację, co do tego, że był, jest przystojny. - może. - wzruszył ramionami, wpatrując się w jego czarne oczy! ;x

czarne oczy, śnią się czarne oczy, nie nawidzę delfinów i komarenki, bądź Ivana jak wolisz.
uśmiech zniewalający po raz 20123821, więc on też się tak uśmiechnął, spoglądając na jej sylwetkę, zdeptał papierosa podeszwą,oblizując wargi.

też ich nienawidzę, ale rozpływam się na widok,chłopaka ze czarnymi oczyma! ;x przewróciła się na ławce i położyła głowę na jego kolanach, malując się przy tym swoim truskawkowym błyszczykiem, mając nadzieję, że nie ma uczulenia na truskawki. - właściwie, gwałcicielu, jak się zwiesz? - spytała uśmiechając się łagodnie, ale nie tak, by jakiś mężczyzna mógł przejść obojętnie, obok tego uśmiechu.

rozpływasz się więc na jego rękach, a on nagle przemienia się w Ivana Komarenkę, dobra nie przemienia.
musnął wargami jej usta, oblizując potem wargi, posmakował jej błyszczyku, pewnie gdyby nie był mężczyzną też by takie miał, on miał pomadkę nivea for men, ale cicho.
- dejmon, a ty moja przyszła ofiaro - zmarszczył brwi, seksownie rzecz jasna.

nawet mi nie mów, bo chyba bym umarła, na zawał wtedy! -.- uniosła w górę lewy kącik ust i przejechała dłonią, po jego karku. - odet. - mrugnęła do niego, równie seksownie, jak on zmarszczył brwi. ja zawsze mam pomadki, ale te kobiece! miło jak chłopak ma miękkie usta, a dzięki nim ma, cnie. przjechała delikatnie, zmimnymi palcami, po jego dolnej wardze.