Port Fontvieille

- w porządku odet, spróbuję nie nazwać Cię na przykład Kejtlin - przygryzł jej dolną wargę, uśmiechając się nieznacznie, włożył dłoń pod jej bluzkę, gładząc jej plecy, bo fajne były, przejechał przy okazji nosem po jej szyji, a teraz standartowe wyznanie.
- fajnie pachniesz.

- o matko. - przewróciła oczyma, kiedy sugerował, że może zapomnieć jej imię. - wiem dejmonie. - uśmiechnęła się zalotnie i pocałowała go delikatnie w usta, siadając na jego kolanach. wsadziła ręce, do kieszeń jego płaszcza, żeby było jej cieplej.

- no dobra, przyznam się nie mylę się aż tak - było mu niewygodnie, chociaż ciepło, a to też plus i to dużo, spoglądał w niebo, chociaż twarz odet. wydawałą mu się ciekawsza, przejechał wargami po jej policzku. Nivea - zapewni miękkość twoich warg!

- miło. - rzuciła, uśmiechając się łagodnie. ja przeważnie używam niwea. xd przjechała nosem, po jego szyj, zimnym nosem. ;c - ty też miło pachniesz. - uśmiechnęła się zalotnie, ręce nadal trzymając w jego kieszeniach. nie grzebała po wnętrzu i nie sprawdzała, czy trzyma w nich jakieś miłe, zapachowe gumki.

ej, nie mam weny.
nie bo trzymał je w swojej przenośnej saszetce, gdzie miał tam 20472834783 zapachów, oraz smaków też, w każdym razie uśmiechnął się, gładząc jej włosy, bo lubił włosy, kobiece, ale te na głowie, brędzę, nie ważne.
- papierosami? - uniósł brwii, dobra jego płaszcz przesiąknięty było Hugo bossem, chociaż ja preferuje męski davidoff.

hugo, nie jest zły. ;x pokręciła kurczowo głową i cmoknęła go w usta. - jest mi cholernie zimno dejmonie. - wydęła dolną wargę i spojrzała w jego czarne oczy, po czym uśmiechnęła się zalotnie, mrugając rzęsami 92849274924 razy.

- chcesz iść więc gdzieś, o matko zaproponowałbym Ci kawę, chociaż nie pijam kawy o tej godzinie - przewrócił oczami, pewnie zaproponowałby co innego, gdyby nie bolała mnie głowa xP.

- nie, tu jest mi dobrze, tylko obejmij mnie. - oparła brodę, na jego ramieniu. nie pijała kawy, nie lubiła jej, ot tak. przejechała nosem, po jego szyj, rozkoszując się jego zapachem.

objął ją więc mocniej, gładząc przy okazji jej ramię, nie zważał na fakt, że deski od ławki wbijały mu się w plecy, spoglądał na jej twarz.
- jesteś na prawdę ładna mimo, że nie widzę w ciemnościach - roześmiał się, ale mówił poważnie.

- aha? - roześmiała się i przejechała palcem, po jego nosie. - chyba powinnam podziękować, ale tego nie zrobię. - uśmiechnęła się seksownie, całując jego kącik ust, właściwie mógł to odebrać, jako czynne podziękowanie. zmierzwiła jego włosy, po czym wsadziła rękę, spowrotem do jego kieszeni.

- tak jest nawet lepiej - roześmiał się również, ale dość przyzwoicie, nie było to jakiś tam chchot, chichot kojarzy mi się z chochlikami, ale nie ważne, gładził jej brzuch, bo taki miał kaprys.
-

- ach, powinnam również powiedzieć, coś miłego, ale gwałcicielowi nie wypada. - uśmiechnęła się łagodnie, po czym przejechała palcem po jego torsie, a raczej po płaszczu, pod którym znajdował się jego tros i nie watpiła, że dość niezły.

a pod płaszczem miał koszulkę z teletubisiami, dobra z jednym, albo wcale ich tam nie ukrywał, przygryzł jej dolną wargę uśmiechając się kącikowo, bo była fajnie truskawowka.
- raczej nie, ale możesz się postarać, nie?

podrapała się niezgrabnie, po policzku, - nie omieszkam dejmonie. - uśmiechnęła się lekko i delikatnie gryząc swojego paznokcia, u wskazującego palca, zmierzyła go wzrokiem. - masz miłą budowę ciała. - przewróciła oczyma, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy.

- ty też masz całkiem miłą - odsłonił nieznacznie kołnierzyk jej bluzki, uśmiechając się \, odpisał na esemesa, po czym wepchnął telefon do kieszeni, zapalił papierosa puszczając dym w jej twarz.

- gwałcicel! - krzyknęła, bo wiedziała, że nikogo nie ma do o koła. - sugerujesz, coś tym dymem? - uniosła w górę brew i jedno cześnie kącik ust. wyciągnęła papierosa z jego ust i wyrzuciła go, wcześniej sama się zaciągając. - to nie przystoi, przy pannach, palicz dejmonie. - pokręciła głową.

- prawie jak żim, dobra nie ważne, czemu dym kojarzy Ci się z seksem, bo mi nie - wzruszył ramionami, odgarniając z twarzy jej włosy po raz drugi, po raz trzeci, sprzedane., podrapał się po policzku.
- no dobrze, więc nie będę odet. - uśmiechnął się wygładzając jej koszulkę.

- tak się utarło, przynajmniej w moich okolicach. - wzruszyła ramionami. chciała spytać, o jakim żimim mówi, ale czasem udawało jej się zachować, trochę taktu, jaki próbowała wpoić jej matka. uśmiechnęła się łagodnie.

- rozumiem, zapamiętam to sobie na przyszłość, by nie popełnić kolejnego niewybaczalnego błędu - uśmiechnął się, bawiąc się kosmykiem jej włosów, bonusowo pocałował ją w usta.

- właściwie, ten błąd jest wybaczalny. - mrugnęła do niego, seksownie i przejechała palcem, po jego górnej i jednocześnie dolnej wardze. spojrzała w niebo, pełne chmur.

- może pójdziemy do domu mojego znajomego, o ile nie zamarznę w drodzę, weźmiemy tylko klucz- wystawił jej język, licząc, że nie zamarznie bo zimno było, dobra nie ważne.
- możemy tutaj nocować, ale wyjdziemy na jakiś żuli - zmarszczył brwi.

- okej, więc gdzie zamierzamy podążać? - spytała unosząc brwi. wzięła swoją torbę do ręki i przełożyła ją przez ramię. znała dobrze to miasto, bo w końcu mieszka tu od urodzenia,cnie.

- to jest jakieś mieszkanie nad antykwariatem, czy coś w ten deseń, tam mój znajomy da nam klucze - podrapał się po skroni, miał nadzieje, że ona wie, gdzie to jest.

- aha. - uśmiechnęła się tajemniczo. dobrze wiedziała, gdzie to jest. - okej, więc chodźmy. - wstała strzepując, niewidzialny kurz i poszli, zacznij.

ehkem, wiec nie był dziewczyną wiec nie czakał na pierwszy pocałunek w blasku słonca, tfu księżyca, ale słonca i tak nie ma zwarzywszy na aktualne warunki pogodowe. siedział więc, po t u r e c k u i palił coś pewnie papierosa