Justina.!

- Uwierz, mi , że Ty także...Przekonasz się Tiu. - cmoknął ją delikatnie w usta i chciał już wpakować jęzor do środka, ale sie powstrzymał.

jej myśli plątały się dookoła żimiego, pokręciła głową.
- myślę, że nie, mam nadzieje, że nie zależy Ci na mnie, aż tak bardzo - przejechałą dłonią po jego po policzku.
- ja chyba naprawdę powinnam już iść - pokiwałą głową delikatnie wstając z fotela.

- Propozycja była niemoralna...i nie masz zamiaru z niej skorzystać? - uniósł brew przygryzając dolną wargę i zbliżając się ze swoją twarzą tak blisko do jej, że czuł jej oddech na swoich ustach; objął ją wokół szyi.

- matko dżastin, mogłabym Cię przelecieć, ale nie chcę - wzruszyła ramionami, wolała by łączyła ich tylko czysta przyjaźń.- bo to wszystko nie jest takie proste.- nasza tju, zaczynała być odpowiedzialna i nie pieprzyła się z kim popadnie, gratulujemy.

Gwałtownie ją przyciągnął do siebie; za biodra; wiecie jak.

- dżastin proszę przestań- powiedziała łagodnie, próbowała go od siebie odsunąć, ale była słaba, takie chuchro z niej, prawdopodobnie zaczęłaby rozpinać jego spodnie, ale próbowałą się powstrzymać, matko tak bardzo chciała sprawiać pozory przywoitej, na daremno.

- To twój wybór. - lekko się odsunął.

przesunęła dłonią po jego karku, odwracając głowę, przygryzła dolną wargę, po czym znowu się na niego spojrzała, a teraz chwalimy: spod długich ciemny rzęs, aj lajk it
milczała, bo co miała niby powiedzieć.

Spojrzał jej się w oczy także przygryzając jej wargę; nic nie dało się odczytać z wyrazu jego twarzy; taki tajemniczy był!.

uśmiechnęła się przelotnie mierzwiąc jego włosy.
- dobra ja na serio powinnam już być w domku w satynowej piżamce oglądać tele mango, czy coś takiego.

spojrzała na niego przygryzając dolną wargę.
- nie rozstaje się z moją piżamką - roześmiała się.
- możemy się spotkać jutro - przewróciła oczami, zacisnęła usta, nie była pewna co wyniknie z tego jutrzejszego spotkania.

- Pożyczę Ci inną... - nadal przekonywał.

pokręciła stanowczo głową - spotkamy się jutro - przesunęła palcem po jego klatce piersiowej wystawiając mu język, skierowała się po swój płaszcz - masz jutro czas?

- Dla Ciebie zawsze. - powiedział i pocałował ją delikatnie w szyję, po czym pożegnał i poszedł spać.

/branoc.

/ dobranoc więc.
wyszła, wsiadła pewnie w jedną z żółtych taksówek i bziuuum pojechała do domu śnić o żimim.